


Minęło już kilka miesięcy od naszej podróży do Lizbony a ja dopiero sobie przypomniałam o braku notatki z naszej wyprawy. Ale za to miło mi bardzo pooglądać teraz te zdjęcia i powspominać 🙂
A było super: towarzystwo, POGODA, miasto, FADO wszechobecne, smaki, widoki i TRAMWAJE przepiękne…..
Wybrałyśmy się we trzy Ladies, grupka to niewielka lecz silna(!) i zamieszkałyśmy w samym centrum miasta, ponad licznymi knajpkami z live music do godzin porannych 🙂
Miasto eksplorowałyśmy w nader urozmaicony sposób. Przez dwa dni z rzędu tzw City Bus (taki czerwony piętrowiec bez dachu), tramwaje (w tym słynny 28), taksówka (gdy noc i do domu daleko…) z tak zwanego buta (często, często…) oraz wynajętym autkiem.
Tym autobusem objechałyśmy całe miasto wzdłuż i wszerz, sprawdzając co jest gdzie. W zasadzie jeździłyśmy nim przez dwa dni z rzędu… było nam tam bardzo wesoło 🙂 słuchałyśmy fado oraz przewodnika, a Iwonka cykała zdjęcia.
Wysiadałyśmy przy tych zabytkach, które TRZEBA zobaczyć i podziwiałyśmy…, jadłyśmy te słynne ciasteczka z Belam i piłyśmy słodką ginjinhę. Pojechałyśmy także do oceanarium, które nas urzekło.

Niestety zostałam zobowiązana do milczenia i nie mogę przytoczyć tu żadnych anegdot , oprócz takich które nawet nie wydają mi się śmieszne any more.
Niemniej jednak dużo się działo, a Lejdiski dawały sobie doskonale radę językowo oraz nawiązywały wiele kontaktów z „lokalsami” w języku angielskim.

Autkiem (małym ale jarym czyli Yarisem) zjeździłyśmy okoliczne przepiękne i malownicze miasteczka: Obidos, Sintrę, Fatima, Cascais . Pojechałyśmy też do Cabo da Roca – najbardziej wysuniętego na zachód punkt Portugalii ale także Europy .

Podsumowując – było bosko!
Ważne : autorką zdjęć jest Iwona Rona. Dziękuję 🙂